poniedziałek, 12 września 2016

Legenda Żywiołów - Rozdział 4

Rozdział 4
   Z lodówki wyciągam karton mleka. Nagle moje, czułe uszy wyłapują dźwięk otwieranych drzwi. Natychmiast zmieniam się w kota. Do kuchni wchodzi czarodziejka. Gdy tylko mnie zauważa podchodzi do mnie i podnosi na ręce. Zaczyna mnie głaskać. Szczerze mówiąc przysparza mi to dużo przyjemności więc zaczynam mruczeć. W końcu jestem kocim strażnikiem. Mam do tego prawo!
   Nie mogę zbyt długo zwlekać. Muszę jej w jak najszybszym czasie powiedzieć, że jest czarodziejką ognia. Nie mamy zbyt dużo czasu. Musimy znaleźć pozostałe trzy czarodziejki, ale jak jej to powiedzieć przecież nie powiem jej tego od tak. Wtedy może się wystraszyć i uciec, a ona jest najsilniejsza z całej tej czwórki.
   Magią prowadzę ją za dom. Przed nią przemieniam się z kota w strażniczkę.
~~*~~*~~
   - Czym ty jesteś? – Pytam się cofając o krok do tyłu zaskoczona.
   - Jestem kocią strażniczką, czarodziejek żywiołów, Adelain. 
   - Nie zrobisz mi krzywdy? – Jaszcze raz cofam się krok do tyłu. Dłonie zaczęły mi drżeć, nogi przygotowane były do ucieczki.
   - Nie, tak jak mówiłam jestem strażniczką czarodziejek żywiołów, a ty jesteś jedną z nich. Dokładniej mówiąc, władasz ogniem.
   - Że co?! Ja czarodziejką? Nie ma takiej opcji. Ty sobie ze mnie żarty stroisz? – Co ona mi gada? Jaką czarodziejką? Nigdy w życiu, przecież magia nie istnieje ale ciężko mi w to uwierzyć skoro widziałam na własne oczy jak się przede mną się przemieniła. A teras jest człowiekiem z uszami i ogonem. Kurwa! W co ja się wpakowałam?
   - To prawda. Wiem że trudno w to wierzyć. Ale proszę chociaż spróbuj mi zaufać. To nic cie nie kosztuje. Więc proszę uwierz mi.
   - Ale ja nie mogę być czarodziejką to niemożliwe. – Opadam na kolana.
   - Ależ możliwe i właśnie ty jesteś czarodziejką.
   - Naprawdę? – spoglądam na nią.
   - Tak.
   - Ale jak to możliwe? – Podnoszę się z ziemi.
   - Wieki temu żyły cztery czarodziejki ognia, wody, powietrza i ziemi. Latami ich moce były przekazywane pokoleniami. I teras Ziemi grozi niebezpieczeństwo. Do tego brama do świata demonów otworzyła się. Więc teras demony polują. Twoje moce poczuły zagrożenie i się przebudziły.
   - I ja mam z nimi walczyć?
   - Po krótkim treningu. – Klasnęła w ręce a dookoła pojawiła się arena. – Tu możesz ćwiczyć ale najpierw to. – Wyciągnęła srebrną bransoletkę z czerwonym kamieniem i założyła mi go na rękę.
   - Po co ta bransoleta? – Spojrzałam na nią pytającym wzrokiem.
   - Jak na razie jesteś zbyt słaba żeby normalnie korzystać z mocy. A ta bransoleta ci w tym pomoże. – Wskazała na ozdobę. – Dotknij kamienia i powiedz aktywacja.
   - Aktywacja. – Po wypowiedzeniu tych słów uniosłam się w powietrze. Zaczęłam świecić na czerwono. Włosy zmieniły kolor na żywą czerwień. Moje ubrania przekształciły się w krótką na szyje bluzkę i spódniczkę z narysowanym płomiennym lwem.
   - Tym sposobem aktywujesz moce. Korzystanie z nich jest dosyć proste wiec nie powinnaś mieć z tym większego problemu. Tu zazwyczaj posługujesz się tak zwanymi oczami wyobraźni. Wyobraź sobie że nad ręką pojawia się płonąca kula żywego ognia.
   Zamknęłam oczy żeby było mi łatwiej. Po chwili skupienia otworzyłam je. A nad moją ręką lewitowała kula ognia. Nagle kilka metrów przede mną pojawiła się tarcza.
   - Wyceluj do niej. – Wskazała palcem na tarcze.

   Wzięłam zamach i rzuciłam. O dziwo trafiłam choć nigdy nie byłam najlepsza w rzucaniu do celu. Ale to mi się udało. Ja na prawdę jestem czarodziejką. Choć trudno w to uwierzyć ale to prawda. Magia istnieje.