Dokoła zimno i ciemno. Jedyne światło dają uliczne lampy z których i tak większość jest zepsuta i nie działa. Księżyc zasłoniły ciemne gęste chmury które nie pozwolą nawet najmniejszemu promieniowi światła się przebić. Czasem samochód przejedzie z zawrotną prędkością i kolejny człowiek straci życie. właśnie w takiej dziurze zabitej dechami wylądowałam. A wylądowałam tu...
Tydzień wcześniej
Mrok już dawno zapadł nad miastem, a moich rodziców dalej niema w domu. Ciszę w budynku przerwało skrzypnięcie drzwi. Po czyn do głównego pokoju weszli moi rodzice, znowu kłócąc się że ojciec znowu przegrał kolejne pieniądze w kasynie. Których i tak nie mamy.
-Znowu przegrałeś nasze ostatnie pieniądze! J myślisz że z czego teras będziemy żyć?!-Krzyczała cało rozwścieczona mama. Na co dzień jest oazą spokoju ale przy ojcu zamienia się w wulkan gniewu.
-Spokojnie. Niezłość się jutro na pewno się odegram.-Powiedział niczym nie wzruszony ojciec. Który po latach z mamą przyzwyczaił się.
-Spokojnie?!-Powtórzyła po ojcu krzykiem rodzicielka.-Człowieku chcesz nas już do końca wykończyć?!-Krzyczała dalej i zaczęła z nerwów chodzić w kółko po pokoju. Po kilku chwilach opadła zrezygnowana na fotel. Oparła głowę na rękach i zaczęła cicho łkać.-Ja już nie mam do ciebie sił.-stwierdziła
Ojciec widząc to nic nie powiedziawszy wyszedł z domu. Gdy minęła dobra minuta od jego wyjścia podeszłam do mamy i ją przytulałam. Ta podniosła głowę żeby na mnie spojrzeć. Wygląda okropnie. Czerwone od płaczu oczy w których odbijała się bezsilność i niemoc, złość i zarazem smutek. Na tem widok mocniej ścisnęłam ją. W tej chwili wydawała się być taka krucha i delikatna. Po kilku minutach uspokoiła się i przestała płakać.
-Córciu musisz stąd uciec ja nie mogę ale ty tak i masz jeszcze szansę na normalne życie.-Powiedziała cicho.
-Co! Nie, nie mogę cię zostawić z nim samej.-Zaczęłam protestować ale mama była uparta.
-Córeczko nie mogę pozwolić aby tobie coś się stało. Ja sobie dam rade, ale nie mogę w tym samym czasie martwić się o ciebie. Idź spakuj się a ja zrobię ci coś na drogę musimy szybko działać dopóki go niema.-Już chciałam mamie przerwać ale mi nie dała.-Nie sprzeciwiaj się to jest dla twojego dobra.
Mimo czerwonych oczu mówiła to stanowczo i twardo. Więc stwierdziłam że niema co się z nią kłócić bo i tak wiem że nie wygram z nią. Jak coś sobie postanowi to wtedy nie ma przebacz. Tak jak powiedziała mama tak zrobiłam. Spakowałam kilka najpotrzebniejszych rzeczy i ciuchów ile tylko dałam rade wepchać do swojej torby. Gdy skończyłam zamknęłam torbę i skierowałam się do kuchni. Rodzicielka kończyła zawijanie jedzeni które będzie zdatne do zjedzenia przez kolejnych kilka dni. Wsadziła mi to do torby i odprowadziła do drzwi.
-Wiem że to trudne ale niema innej drogi.-Po wypowiedzeniu tych słów zgarnęła mnie w swoje ramiona. A z moich oczu spłynęła samotna łza. Mama wypuściła mnie z objęć.-Trzymaj się i żyj szczęśliwie.
Po tych słowach wsunęła mi cos do kieszeni kurtki i zniknęła za dziwami domu a ja skierowałam się na południe i powolnym krokiem zaczęłam się oddalać od domu. Moje oczy stały się wilgotne od napływających łez, które zaczęły spływać po policzkach. Mimo że ojciec zaraz po moich 15 urodzinach się stoczył nie wiem dlaczego. Moja mama zawsze była taka sama i za to ją kocham i to bardzo.